Co ryby chcą powiedzieć o sobie…

Tekst chroniony prawem autorskim

„Prawo do tekstu – GCKSTiR”

TAJEMNICE KARPIA

Nazwa „karp” (łac. cyprinus carpio) wywodzi się z greckiego słowa „charpoks” – „płód”, co związane jest z wyjątkową płodnością tej ryby. Ojczyzną „dzikiej” odmiany karpia jest zlewisko mórz Czarnego, Egejskiego, Adriatyku, Kaspijskiego i Aralskiego. Pierwsze wzmianki o karpiu znajdziemy u Arystotelesa (384-322 p.n.e.) i Pliniusza(23-79 n.e.). Pierwsze jego „udomowienie” w VI-V wieku p.n.e. nastąpiło na terenie Dacji w ujściu Dunaju, choć niektóre źródła wskazują na Chiny. W Niemczech pierwsza informacja o hodowli w stawach pochodzi z Bawarii od mnicha Albertusa Magnusa (1230-1310). We Francji pierwsza wzmianka o karpiu pojawiła się w 1313 roku!! Mówi ona, że w księgach rachunkowych dworu królewskiego 160 karpi zostało podarowanych królowi angielskiemu. W tych czasach wartość karpia była podobno równa wartości złota! Do Polski karp przywędrował na początku XIV wieku do stawów Trzeboni. Pierwszy podręcznik o jego hodowli pochodzi z roku 1547, a autorem był niejaki Dubravius, biskup z Ołomuńca na Morawach. Zaskoczeniem pewnie będzie fakt opisany przez naszego wybitnego kronikarza Jana Długosza, który już wspomina karpie już podczas bitwy pod Grunwaldem (1410) jako herb rodowy na tarczach przy nazwisku rycerzy z Korzbok (trzy karpie). W początkach krajowej kariery tej pomogły opracowania Strumińskiego (1573), Stroynowskiego (1609) i księdza Kluka (1780). W średniowieczu największe skupiska gospodarstw stawowych znajdowały się w dorzeczach górnej Wisły i Odry. Ale te znaczące dla historii karpia w Polsce znajdowały się w dolinie Baryczy, Milicza i Zatora. Niektóre z nich przetrwały do dzisiaj! Przełomem w hodowli karpia była metoda chowu tzw. „kroczka” (dwuletnie ryby), który po roku dostarcza nam karpia na nasz wigilijny stół. System krzyżówek karpia doprowadził do jego licznych odmian. Dziś jest 5 podstawowych – karp sazan (dziki, podłużny, cały w łuskach), pełnołuski (szerszy od sazana, podobnie umaszczony), lustrzany (łuski układają się pasem przy grzbiecie i nieliczne na podbrzuszu), lampasowy (trzy wyraźnie odcinające się pasy łusek) i wreszcie tzw. golec”, czyli karp „ubrany” tylko w nieliczne łuski. Czytających najbardziej zainteresuje karp „lustrzeń”, zwany także królewskim lub galicyjskim. I powinien nazywać się karpiem POLSKIM, bo wyhodował go Adolf Gasch, dzierżawca stawów Kaniów koło Białej Krakowskiej. Prezentując go na wystawie rolniczej w Berlinie w roku 1880, wprowadził w zachwyt i zdumienie przedstawicieli branży w całej Europie. Po tej wystawie pojawiła się nowa nazwa – karp galicyjski i do tej pory powinien figurować pod tą nazwą jako karp POLSKI! A teraz kilka ciekawostek o tej jakże powszechnej i smacznej rybie. W naskórku mieszczą się kryształki barwnikowe (kilku kolorów), które potrafią się skupiać lub rozpraszać, co umożliwia karpiowi zmianę… barwy! W skórze znajdują się też gruczoły produkujące tzw. mucynę, która w połączeniu z wodą tworzy śluz m.in. zasklepiający skaleczenia. Karp może częściowo oddychać właśnie przez skórę (17-32%). Posiada on tzw. narząd Webera, który nie tylko powoduje, że karp świetnie słyszy, ale przez drgania kostkowe przekazuje mózgowi informację o ciśnieniu w pęcherzu pławnym i w ciele! Czy wiecie, że karp ma… zęby? Tak, są to bardzo ostre zęby gardłowe pomagające w rozcieraniu nawet bardzo twardego pokarmu na tzw. żarno. Pan Karp dojrzewa płciowo w wieku 3-4 lat, a Pani Karp później o 1-2 lata. Do tarła karpie przystępują na przełomie maja-czerwca, ale tylko w specjalnych akwenach tarliskowych, gdy temperatura wody osiągnie minimum 18-20 stopni. Samica składa od około 180 tys. do 1,5 mln ziaren ikry. Mniej więcej od 100, do 200 tys. na każdy kilogram ciała. Młode ryby całkiem nieźle radzą sobie z poszukiwaniem pokarmu, bo 10 cm karpik potrafi znaleźć smaczny kąsek zakopany do 12 cm w mule dna. Zagadkę stanowi długość życia karpia. Naukowcy określają jego wiek na 45-50 lat, ale Jan Długosz i Leonid Pawłowicz Sabaniejew opisuje ponad 100-letnie ryby w magnackich stawach! Jednak trudno zweryfikować te informacje. Wielkie karpie to wyjątkowa wędkarska zdobycz, bo to przebiegłe, ostrożne, „cwane” sztuki i nie darmo Anglicy nazywają je; „water fox” – wodny lis!  Dodam, że odłowienie siecią ryb powyżej 5 kg przez rybaków (gdy nie można spuścić wody ze zbiornika) jest praktycznie niemożliwe, bo ryby potrafią… położyć się na dnie lub wkopać się w nie bardzo skutecznie unikając ciąganego niewodu!! Na zakończenie powiem, że jestem pewien, iż Pan Karp jeszcze nieraz nas zadziwi!

Praktyczna rada. Jeśli chcecie przetrzymać karpia nawet kilka dni w stanie żywym, to do naczynia-wanny należy nalać tylko tyle wody, aby rybie z wody wystawał brzeg pletwy grzbietowej. Rybie nie zabraknie tlenu, dobrze się „odpije”, czyli usunie wewnętrzne nieczystości i będzie na pewno dużo smaczniejsza!!

Aktualnie światowy rekord posiada Michel Schoenmakers, który złowił gigantycznego karpia na węgierskim łowisku Euro-Aqua. Ryba ważyła 51,20 kg i miała 112,64 cm długości. To pierwszy karp powyżej 50 kilogramów złowiony na wędkę. Po krótkiej sesji zdjęciowej ryba wróciła do wody. Czy to jest już maksymalny rozmiar tej ryby? Uznany rosyjski badacz L. P. Sabaniejew napisał, że w drugiej połowie XIX wieku na Ukrainie złowiono okaz o wadze 56 kg, a w rzece Woroneż 69 kg.

Dowcip. Karp chwali się do karpia. „Wiesz, ten wędkarz, który wczoraj próbował mnie złowić, to ważył bez przesady z… 200 kg!”

Kuchenne podpowiedzi. Najsmaczniejsza jest ryba, która ma podbarwioną na czerwono płetwę ogonową i kształt, który nie wyróżnia brzucha. Najlepszy tłuszcz do smażenia to masło klarowane. Gdy mamy rybę ze sklepu, warto na 2-3 godziny pomoczyć ją w przed smażeniem w mleku. Jeśli chcemy pozbyć się drobnych ości z fileta, nacinamy mięso nożem, co centymetr prawie do skóry. Najlepiej (najsmaczniejsza) solić rybę podczas smażenia.  

NASZ KOCHANY ZŁOTY KARAŚ

Oficjalna nazwa to karaś pospolity (łac. carassius carassius), ale dla większości koneserów przyrody – ZŁOTY, bo to przepięknie ubarwiona, tajemnicza ryba! Pół wieku temu nazwa była adekwatna do pozycji tej ryby w polskich wodach. Praktycznie w każdej, nawet niewielkiej gliniance łowiło się złociutkie, okrągłe „talarki”. Ryby oprócz złota często posiadają domieszkę innych kolorów, gdyż świetnie się adaptują do środowiska wodnego.  Na przykład odcień czerwonawy łuski zyskują w stanowiskach torfowych, brązowy w wodach o dużej ilości osadów dennych, a zielony w gąszczu roślinności zanurzonej. Niestety, na początku lat 70-tych  zaczęła się ekspansja karasia srebrzystego, ryby inwazyjnej, która de facto trwa do dziś. Naszego karasia pospolitego ubywało z każdym rokiem. Pod koniec zeszłego stulecia jego złowienie było tak trudne, że nazwa „pospolity” była pojęciem abstrakcyjnym. Jednak od kilkunastu lat obserwuje się  powolny powrót złotego karasia. Jaka jest tego przyczyna? Pewnie zadziałała tu magia matki natury! Wprawdzie złowienie obecnie karasia powyżej pół kilograma jest jeszcze wydarzeniem, nie mniej coraz częściej możemy cieszyć się widokiem tej pięknej, jakże polskiej ryby. Aktualnie złowienie „złotka” powyżej pół kilograma bardzo nobilituje wędkarza. Ja od zawsze kocham łowić te śliczne, waleczne karasie. Aż wstyd, że ta cudowna polska ryba nosi tak trywialną nazwę – pospolity! Jaki on pospolity, skoro złowienie nawet małego karasia jest tak trudne! Uważam, że łatwiej jest dziś złowić 15 kg karpia, 3 kg leszcza, czy 1,5 kg lina niż ważącego 0,3 kg „złotego” karasia! Ciekawostka. Popularna nazwa zwyczajowa „Japończyk”, to nie dotyczy karasia srebrzystego, a właśnie karasia złotego, tak go będę nazywał w artykule. Skąd ten „japończyk”? Kosztowało mnie to wiele trudu, żeby to rozszyfrować! 50 lat temu nie było „srebrnego”, a poznawanie świata w reżimie komunistycznym było iluzoryczne. Wszyscy goście z Azji ze względu na żółtawy kolor skóry nazywani byli Japończykami – rasa żółta w podziałach antropologicznych gatunku ludzkiego. I jakiś wędkarz lub rybak na zasadzie iluzorycznego porównania przypiął azjatycką „żółtą łatkę” naszemu karasiowi. Przepytywałem wielu autochtonów w różnych krainach Polski i z wielkim prawdopodobieństwem „japończyk” powstał  na  Podlasiu lub Mazowszu.

W Polsce jest spotykany we wszystkich nizinnych wodach śródlądowych, stojących i wolno płynących, w miejscach o porośniętym roślinami podłożu. Przebywa niedaleko brzegów, przy miękkim i mulistym dnie. Toleruje bardzo niską zawartość tlenu Preferuje głównie małe i płytkie zbiorniki wodne jak starorzecza, glinianki, torfianki, ale ostatnio coraz liczniej można go spotkać w jeziorach i zalewach. Często w takich zbiornikach o wysokiej zawartości dwutlenku węgla i siarczku wodoru tworzy formę karłowatą, która ma wysmukłe, wydłużone ciało i w wieku 8–10 lat osiąga zaledwie 9–10 cm długości. Tarło odbywa od maja do lipca, samica składa wówczas przeciętnie około 150 000 jaj. Karasie gromadzą się w płytkich stanowiskach, mocno porośniętych podwodną roślinnością. Ikra o średnicy 1-1,5 mm przyczepia się do roślin. Okres inkubacji trwa od 3 do 7 dni. Dojrzałość płciową karasie uzyskują przy długości 8-15 cm, w 3-4 roku życia. Karaś potrafi wytrzymać ekstremalnie niekorzystne warunki środowiskowe. Nie posiada wymiaru, ani okresu ochronnego, co uważam za karygodne!!! Co ciekawe, trudno jest jako jedynej polskiej ryby określić rekord połowowy, bo z niezrozumiałej przyczyny, karaś pospolity i srebrzysty traktowany jest jako jeden gatunek, choć de facto są to dwa odrębne gatunki ryb?! Nie dość! Wiele opracowań wędkarsko-naukowych myli w opisach te gatunki!! Mój największy karaś pospolity-złoty ważył 3.03 kg i mierzył 50 cm! Jestem zagorzałym orędownikiem wypuszczania złowionych tych pięknych „złotych rybek”!

Typowe wędkarskie stanowisko to niewielkie „oczka” wśród podwodnych łąk wywłócznika otoczone parasolem z grążeli lub nenufarów. Te trzy wodne rośliny są ulubione przez karasia, także lina i wzdręgę. Miejsca z duszą, niezwykle urokliwe, gdzie wśród śpiewu ptaków i rechotu żab można kontemplować otaczającą przyrodę. Karaś chętnie połknie jakiegoś wodnego robaczka lub larwę, ale też „kopanego” czerwonego robaka, białego robaka, ciasto barwione na żółto, kukurydzę konserwową, czy miękisz pieczywa.

SZCZUPAKOWE TAJEMNICE!

Szczupak. Niezwykle tajemnicza ryba. Mimo dociekliwości naukowców pochodzenie szczupaka nie jest do końca znane. Przypuszczalnie pochodzi od … śledziokształtnych. Kształt i opływowe ułożenie płetw, które układając się wzdłuż ciała podczas ataku zainspirowały naukowców. Skąd pochodzi nazwa „szczupak” dokładnie nie wiadomo, ale jego łacińską nazwę „esox lucius” nadał mu w 1758 roku szwedzki przyrodnik. Łacińska nazwa tłumaczona jest jako – głodny wilk. Największy na świecie „głodny wilk” został złowiony w Irlandzkim jeziorze Lough Derg w 1862 roku i ważył 34 kilogramy. Podobno gdzieś złowiono o kilogram większego, ale nie udało mi się dotrzeć do tych materiałów źródłowych. W Polsce największy szczupak uśmiercił nieostrożnego kajakowicza łowiącego na dorożkę (błystka ciągnięta za kajakiem) w jeziorze Kisajno w 1951 roku. Żyłka zacisnęła się nieszczęśnikowi na dłoni i ryba wciągnęła go pod wodę. Ciało i rybę wyłowiono po kilku dniach 4 kilometry dalej. Ważyła 32 kg. Czy wiecie, że w medycynie ludowej szczupak miał poczesne miejsce. Praktycznie każdy element jego ciała łącznie ze szkieletem wykorzystywany był do leczenia wielorakich chorób. Nawet na łysienie, reumatyzm i hm…choroby weneryczne. „Krzyż” z kręgosłupa stanowił swoisty talizman przynoszący szczęście i chronił przed urokami. Wiele rozbieżności dotyczy nawet tak prostych składowych jak ilość zębów, maksymalna waga i długość życia. Ilość zębów waha się w rożnych źródłach od 300 do nawet 900. Niech dociekliwi obliczą sobie procentowy błąd szacunkowy?! Wagę maksymalna określa się od 10 do… 20 kg! Jakby nie patrzeć, jest to 100% błąd statystyczny potwierdzający tajemniczość życia szczupaka. Jeszcze bardziej zagmatwana jest długość życia szczupaka. Różne źródła podają tak rozbieżne dane, że zastanawiające jest, czy w ogóle były jakieś wierzytelne kompleksowe badania – od 7 do 30 lat!!! Istnieje spisana w „Historii animalum” Karola Gesnera opowieść, że podobno niedaleko miejscowości Heilbronn w 1497 roku został złowiony szczupak, którego podarowano cesarzowi Maksymilianowi. Ryba miała kolczyk z greckimi napisami świadczącymi o tym fakcie. Podobno był wpuszczony do jeziora osobiście przez cesarza Fryderyka II w 1230 roku! Czyli szczupak do momentu złowienia miał 297 lat!!! Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że ważył podobno 140 kg i mierzył 5,7 metra długości. Pewnie to fantazje, chociaż podobne informacje powtórzono w 1869 w „Życiu zwierząt”, ale w każdej bajce podobno tkwi ziarno prawdy.

W Polsce szczupak występuje powszechnie, chociaż zdecydowanie woli stanowiska w wodach stojących z dużą ilością roślinności podwodnej, szczególnie rdestnicy, gdzie znajduje świetne kryjówki do polowania na zwierzęta wodne. Podaje się, że podstawowym pokarmem są głównie ryby, ale… nie do końca. Ja bardziej określiłbym go mianem – „wszystkojadka”! Małe szczupaczki do 15 cm długości ukrywające się w pierwszych miesiącach życia tuż przy brzegach jezior nie pogardzą kijankami, larwami owadów itp. pokarmem. Duże szczupaki potrafią zapolować na mniejszą, bądź większą (zależy od wielkości ryby) apetyczną kaczuszkę, swojego kuzyna, czy też norkę lub… wodnego szczura! Nie będę opisywał, co jeszcze znaleziono w ich brzuchach. Tarło odbywa się z zasady, gdy tylko „puszczą” lody na wodzie o głębokości do 1 metra, co głównie przypada na przełom marca i kwietnia. Temperatura wody wynosi wtedy około 5 stopni Celsjusza. Ale uwaga! Tarło może trwać od 4 do 8 tygodni!! Samica składa średnio około 40 tysiąca, 2,5 milimetrowych ziaren ikry. Okres inkubacji trwa od 3 do 4 tygodni.  

POLOWANIE NA DINOZAURY!

To niesamowite przeżycie dla wędkarza, że może złowić rybę, która nie zmieniła się wyglądem od… 300 milionów lat! Może troszkę historii?  Ryba była i jest ceniona ze względu na swoje mięso i ikrę. Jeszcze do początku XX wieku jesiotry w Polsce odławiane były w dużych ilościach. Większość warzyła 20-40 kg, ale często zdarzały się sztuki znacznie większe. W latach 1905-08 liczba jesiotrów w Wiśle gwałtownie spadła. Jeszcze w latach 1919 – 1930 w dolnym biegu Wisły złowiono 52 jesiotry o łącznej masie 4 822 kg, czyli średnia waga pojedynczego osobnika wynosiła ponad 90 kg. Było ich jednak coraz mniej i już w 1930 roku złowiono zaledwie 6 sztuk, o masie 591 kg, a w r. 1931 – 7 sztuk o masie 772,5 kg. A zatem złowienie dużego okazu należało już do rzadkości i zawsze budziło sporą sensację. Z uwagi na zagrożenie wyginięciem, w 1932 r. minister rolnictwa i reform rolnych Seweryn Ludkiewicz wprowadził całkowity zakaz połowu jesiotrów o długości poniżej 100 cm. Sztuki złowione przypadkiem należało wypuścić z powrotem do wody. Poza tym rozporządzenie wprowadzało zakaz połowu jesiotrów od 1 czerwca do 31 lipca, ale nie dotyczyło to Wisły od ujścia rzeki Sanny pod Zawichostem do granicy z W.M. Gdańskiem.   W 1936 uchwalono całkowity zakaz łowienia tej ryby. Ciekawostka jest, że jesiotry na tarło docierały, aż pod Racibórz! Jesiotr ten prastary mieszkaniec wód należy także do ryb długowiecznych. Żyje nawet 150 lat! Dorasta do 7 metrów długości i wagi (bieługa) przekraczającej tonę! W 1827 roku w Wołdze złowiono największego jesiotra w historii. Miał 7,2 m długości i ważył 1571 kg, a największy złowiony na wędkę ważył 244 kg i mierzył prawie 3,5 metra. Oprócz podstawowego gatunku jesiotra – bieługi, rozróżnia się 2 podrodziny do których należą 24 gatunki! W Polsce można się z nim spotkać na licznych łowiskach komercyjnych, a pochodzą głównie od kanadyjskich przodków! U nas „furorę” robi hybryda bieługi (wzrost) i sterleta (wczesne dojrzewanie). Obecnie, największa złowiona ryba ważyła 54 kg i wypuszczona rośnie dalej. Nasz bohater łowiony był już w starożytności a na polskich ziemiach są wzmianki o jesiotrach w kulturze łużyckiej (ok. 1300 r. p.n.e – 400 r. p.n.e)

Wędkarze cenią sobie jesiotra jako trofeum nie tylko dlatego, że wygląda trochę surrealistycznie, ale także za jego siłę i wytrzymałość w walce! Ryby dobrze się u nas aklimatyzują i dość szybko rosną, co przekłada się z roku po roku na rekordowe połowy! Ten rok był dla mnie wyjątkowo udany, bo na różnych łowiskach w Polsce złowiłem 25 jesiotrów, od 90 do 125 cm długości. Jest on wdzięczny wędkarsko, bo zacięty nie szuka kryjówek wśród zaczepów, przez co można łowić go stosunkowo lekkim sprzętem. Mnie 6 metrowa, sprężysta bolonka Mistralla Lexus, czy Olympic sprawia wielką przyjemność w wędkowaniu.  Nie musimy obawiać się, że długi hol w jakiś sposób negatywnie wpłynie na zdrowie czy kondycję jesiotra, bo nie widziałem bardziej wytrzymałej ryby, która nawet po długim holu jest niesamowicie trudna do utrzymania i sfotografowania nawet przez dwóch wędkarzy! Nasz bohater żeruje na dnie i nie jest żywieniowo niewybredną rybą, chociaż z doświadczenia wiem, że najlepszą przynętą są niewielkie rybne filety i wszelkiego rodzaju robaki, zarówno białe jak i czerwone. Złowiłem go też na różnego typu pellety oraz kukurydzę. Jest jednak często zdobyczą, hm… „niewygodną” dla wędkarzy, którzy nastawiają się na inne gatunki ryb w łowisku. Dlaczego? Ano dlatego, że ciało ryby pokrywa szorstka skóra z kilkoma rzędami bardzo twardych i ostrych zrogowaceń-łusek! Jesiotr opiera się w nęconej miejscówce dużymi płetwami piersiowymi o dno i centymetr po centymetrze przesuwa się po nim zasysając zanętę jak odkurzacz. Żadna inna ryba nie podpłynie w pobliże, bo mniejsza boi się jesiotra, a większa może pokaleczyć się o jego skórę i łuski! Skuteczna metoda połowu jest gruntówka, methoda, jak i klasyczna spławikówka! Czekam z nadzieją i niecierpliwością na powrót jesiotra do wszystkich naszych wód i na wiadomość, że jakiś wędkarz złowił sztukę powyżej 100 kg! Czego sobie i Wam życzę! 

Archiwa

Dostosowanie dla niepełnosprawnych